M.O.D.E.S.T.


Największy fanatyk Gang Starra na świecie, a przynajmniej u siebie w mieście. Podobną miarą mierzy OutKast. Pozostałość już śmiało możesz określać gustem, w przełożeniu na jakieś tam płyty i zespoły. Taki zasmolony kocioł, do którego moglibyśmy również dorzucić kilka filmów i seriali. W tym Pierwszą Miłość. Jego autorytetem natomiast, jest Jack Sparrow. I Stefan Siarzewski.

Nieokiełznany luzak i grafoman bez szkoły, stwarzający pozory wszechwiedzącego z zakresu życia i muzyki, lecz momentami nawet nie odróżnia jednego od drugiego. Bluźniercy twierdzą, że małostkowy meloman i niepoczytalny gawędziarz. Podobnież kombinuje na wszelki wypadek – z lekka perspektywicznie – jak przewinąć szczyla kompaktem. Świadkowie zapewniają, że ów nienażarty w płyty delikwent, był widywany w sklepach muzycznych, więc należy liczyć na tak przesadnie kuriozalne prawdopodobieństwo.

Ekstrawertyczny obibok, jak zwykł mawiać o sobie. Tytułowy bohater najgłośniejszego szlagieru Sylwestra Latkowskiego (niewymieniony w czołówce). Idealistą był, jest i będzie. Wszak kto nie ma szczęścia w kartach, ten szczęście ma w…? Stąd codziennie podkochuje się na zmianę w innej niewieście. Szkoda, że przeważnie w celebrytkach. Być może wynika to ze wstydliwości, nabytej przez zgoła niespotykany, acz potępiany przypadek w Polsce. Jest bowiem bezinteresownym abstynentem!

Ironiczne, do granic abstrakcji. Abstynent, ale i paradoksalnie nałogowiec. Samozwańczy muzyk i panikarz. Właściciel tysięcy zabłąkanych myśli, jednocześnie kołatających się po jego głowie. Niestety, najczęściej jedynie jakieś dwie wprowadzi w życie, a rozmyślanie nad niewykorzystaną resztą nie zaspokaja i objawia się nawet w bezsenności po godzinach, gdy miejskie latarnie już gasną. Potrafi także zgubić wątek w najmniej oczekiwanych momentach.

Ostatni Skaut w środowisku prawdziwych punków. A przynajmniej w domysłach, wysnutych zresztą na podstawie jego jedynych, wytartych i obdartych spodni, których praktycznie nigdy nie zmienia. Nonkonformista walczący z (holenderskimi) wiatrakami, o błyskotliwej intuicji. Błyskotliwej? Że jak? Przepraszam za powyższą gafę! Błysko to przecież w pochmurne dni za miedzą…

PS.
Jakkolwiek byś go nie zdenerwował, nie znienawidzi Cię bardziej niż polskiego truskulu, który powoli urasta już do rangi kultu (oczywiście nie mylić ze Staszewskim). I nadętych dzieciaków, którzy biegają nieświadomie po świecie i obnoszą się z tym trendem jak ze swoją. Bo przestały już go śmieszyć pedalskie sweterki, w komplecie z rurkami, okraszone jaskrawymi najkami po kolana, koloru zgniłego jabłka. Rzeknę z tęsknotą, gdzie się podziały (...) w kapturach postacie (...) nie mnisi (...) źli i łysi (...) kapiszi?!


O BLOGU
Sprawa jest krótka, choć z tłumikiem. Nie jestem dziennikarzem, ani bloggerem, blogspotem, wordpressem, facebookiem i innym współczesnym wynalazkiem. Kiedyś posiadałem jakieś umiejętności webmasterskie, które z wiekiem wyginęły śmiercią naturalną niczym prawdziwe kobiety. Równolegle momentami, rozmyślałem nad koncepcją mojej oficjalnej strony, prezentującej moje twórcze zrywy. 

Jednakże w dzisiejszych realiach, zyskałem możliwość zrobienia tego całkowicie darmowo. Bez kupna drogich serwerów za krocie (owszem, zdarzały się darmowe, lecz świadczyły bylejakość). Bez nadwerężania komórek, odpowiedzialnych za  fikuśne efekty i przejścia, spektakularny szablon oraz wyśmienitą kolorystykę. W zamian, straciłem jeden z aspektów pracy twórczej, na którym również mógłbym zrobić niezłą famę. Webmastering.

Niemniej jednak, znaleziona tutaj zawartość nie jest popisami gnojka, pastwiącego się nad światem, który z braku innych alternatyw, w ów sposób kreuje nieśmiałe zaloty do dziewojek zza drugiej strony lustra monitora. Pragnę, ażebyś spoglądał pomiędzy wiersze z zamysłem autorskiej, oficjalnej strony miejskiej osiedlowej działalności elokwentnego składania tekstów.

    Rzuć okiem na najpopularniejsze wpisy...

    ...jeśli jeszcze nie widziałeś pozostałych!