19 kwietnia 2011

RECENZJA: Cok Remixuje Guru Of GangStarr: Tribute [2011, Wyt4nie Records]

Gang Starr vs. Cok
Połączeni przez zbieg okoliczności, rozłączeni przez intrygi. Niemniej jednak stworzyli unikatowe brzmienie, wznosząc pasjonujący hip-hop o krok w górę i niejednokrotnie narzucając pewne trendy. Wszechmogący geniusz gramofonów i Akai MPC, wraz z współziomkiem o nadprzyrodzonym i rozpoznawalnym głosie. Jedynie dla niedowiarków formalnie przestali istnieć w 2003 roku, gdyż ich muzyka nadal wypełnia przytłaczające ściany pokoju każdego niepoprawnego fanatyka. Niezliczonych dowodów szukać na próżno, każdy świadomy słuchacz znajdzie ich w przysłowiową cholerę. DJ Premier i Guru zapisali złote karty historii, których wydźwięk i brzmienie jest niezastąpione, niedoścignione i nieporównywalne.


Cok vs. Gang Starr
On również o tym wiedział, lecz zapewniam, że nie porwał się z motyką na słońce. Zazdrośni malkontenci mogą sobie głosić podobne herezje, jednak COK REMIXUJE GURU OF GANG STARR: TRIBUTE jest szczerym i przesiąkniętym emocjami hołdem dla zasłużonego Bostończyka. Abstrahując już trochę od zeszłorocznego wydarzenia z 19 kwietnia (chociaż to nieuniknione za sprawą kierujących pobudek do powstania produkcji), które już na zawsze pokryje piękną wiosnę jesienną aurą smutku, pragnę zwrócić uwagę wyłącznie na skromną zawartość krążka.

Na introdukcję wybrano:

So Wassup
Utwór odznaczający się świetnie skomponowanym wejściem, po czym następuje wzruszająca i pełna niespodzianek aranżacja, aż do ostatniego werbla. Najlepiej słuchać z zamkniętymi oczyma. Kiedyś natomiast, aż ciężko byłoby uwierzyć, że temuż utworowi można nadać zupełnie odmienne brzmienie niż psychodeliczny jazz z domieszką napięcia i grozy.

Następnie obcujemy z trudnym do sklasyfikowania:

Behold The Revolutionist
Jeśli miałbym porównać jakąkolwiek kompozycję do kina, pierwotną wersję tego utworu nazwałbym sensacyjną, z czasów najlepszych ról Vala Kilmera. Przede wszystkim ze względu na częstotliwość wydarzeń. O ile pochodzenie utworu zwodzi (zapewne poprzez drugą zwrotkę zapożyczoną ze Streetsoul), to całokształt wysmażony jest na przyzwoitym poziomie. Ze wszystkich utworów w wizji Coka, niestety ten jest najbliższy oryginału.

Najbardziej znany sezonowym słuchaczom, zaraz chyba po Full Clip:

Skillz
Czy pamiętasz jeszcze ten uliczny, basowy numer? Z pewnością zaliczany również do najlepszych z dyskografii zespołu. Na krążku sosnowieckiego producenta znajdziemy zgoła odmienną koncepcję i pomysł na utwór. Pomysł pełen wyniosłego smutku, lecz momentami zaś mroczny, rodem z najciemniejszych zakamarków nowojorskich ulic.

Oraz:

The Squeeze
Jeden z moich ulubionych utworów spod szyldu z gwiazdą w tytule. Niejeden laik mógłby mieć problem z dojściem do niego, gdyż ukazał się on na ścieżce dźwiękowej do filmu Dzień Próby. Do dzisiaj żałuję, że nie znalazł się na The Ownerz. Remix zasługuje na ogromną uwagę, gdzie pośród różnorodnej i nostalgicznej aranżacji, przynosi skojarzenia z okresem między Step In The Arena, a Daily Operation. Choć nie powinien.

A skończywszy na:

Just To Get A Rep
Szkoda, że singiel zawiera tylko acapellę z jednej zwrotki tego przebojowego numeru. Jeśliby z kolei myśleć zawsze pozytywnie i szukać jasnych stron, świetnie nadaje się do plasowania na pozycji outro. Odmienny, w kontekście wesoło brzmiącej oryginalnej wersji; bardziej agresywny, nawet w skali zestawienia utworów Coka. Siłą rzeczy pozbawiony głębszej i rozbudowanej aranżacji, a jednak nie odbiega i nie wyróżnia się na tle reszty kompozycji.

Posłowie
Memoriał dedykowany Guru i upamiętniający jego twórczość, jest materiałem wybitnym w moim mniemaniu, a, mówiąc kolokwialnie, nawet morderczym. Ze względu na jednolity i melancholijny nastrój krążka Cok zgromadził spójny materiał w taki sposób, że ciężko pójść manierą melomanów i sympatyzować z jakimś wybranym ulubionym utworem, wyróżniającym się z całości. Rozbudowanym aranżacjom nadał świeżą, stonowaną barwę, jakże odmienną od pierwotnego brzmienia klasycznych kompozycji. Słuchacz mógłby nawet uwierzyć, że remiksowane utwory z kompilacji są dziełem jakiegoś producenta z najbliższego otoczenia Keitha Elama, który dotkliwie przeżył śmierć swojego przyjaciela. I właściwie to jest największym mankamentem tego wydawnictwa, ponieważ przywołuje wspomnienia sprzed roku. Wspomnienia, w których widnieje każdy załamany fanatyk, kojący słony smak łez, dźwiękami Jazzmatazz w domowych pieleszach. Swoją drogą, dla zaspokojenia czystej ciekawości fanów, Cok mógł sięgnąć po wybrane utwory z repertuaru nadmienionego wydawnictwa. Czy nie zastanawiałeś się bowiem nigdy, jak mógłby brzmieć Loungin’ bez Donalda Byrda w chropowatej, znanej z twórczości Gang Starr, nowojorskiej stylistyce?

PS. Od dawna uważam się za największego fanatyka Gang Starra na świecie, a przynajmniej u mnie w mieście. Jeśli coś brzmi nieco patetycznie, to w żadnym wypadku nie jest spowodowane faktem, iż Cok to mi amigo z zespołu.

POBIERZ:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rzuć okiem na najpopularniejsze wpisy...

...jeśli jeszcze nie widziałeś pozostałych!