26 grudnia 2011

Parker czy marker?

Ewidentnie zapomnijmy o tym, że opinia publiczna w większości ma ambiwalentny stosunek do zjawiska graffiti. Bezwstydnie moglibyśmy się nawet pokusić o stwierdzenie, że proporcje społecznego głosu do nurtu miejskiej sztuki są bezwzględne, klarowne i jasno sprecyzowane. Zobrazowane przez nienawiść. Problem jednak polega na niewłaściwym nazewnictwie, który wprowadza niepotrzebny chaos. Bowiem należy rozróżnić zwykłe bohomazy od kwintesencji tej dziedziny w jednym olbrzymim worze, którego bynajmniej nie podrzucił Święty Mikołaj. Ani nawet pustego, rozkazując brukowcom bezmyślny załadunek.

Pewne ruchy mogą stwarzać wyłącznie pozory. Kolorowe murale prezentują przecież poziom wybitny, a tworzone są przez najlepszych pobliskich writerów. Motywy, którymi specyfikuje się street-art, zawierający wyszukane prawdy i uniwersalne przesłanie jak teatr elżbietański, również należą do imponujących, pomijając już ich urbanistyczną wartość. Mosty, kamienice, przejścia podziemne. Graffiti jest wszędzie i trzyma fason. Nawet na pociągach polskiej kolei, pozostawiając tak niebotyczne wrażenie, że dzieciaki już prędzej uwierzą w nieprawdziwość Batmana niż w nielegalne zastosowanie sprejów podług obskurnych pociągów. Ja tam wierzyłem. Dlaczego więc utrzymuję, że graffiti jest napiętnowane?


Każda ostateczna forma nie tylko sztuki jest podyktowana przez dwa spektrum osobowości. Artysta, który indywidualnie podchodzi do sprawy jakby znikło jutro oraz rzemieślnik, który szablonowo, żmudnie i rutynowo poświęca się swoim obowiązkom. Wrodzony i wyuczony – w odpowiedniej kolejności – talent. Nie skrywajmy, że rzemieślnicy są znaczną większością. Podobnym mechanizmem odznacza się graffiti. Niestety pech chciał, że w tej rzemieślniczej grupie dominują goście odpowiedzialni za bohomazy. A tak naprawdę na bazgroły mógłby się porwać każdy. Myślę, że także hodowlany hipopotam z zoo, trzymając w pyszczku flamaster. Szkoda tylko, że ciężko wyłapać wartościowe rzeczy spośród niekształtnych napisów w stylu Polska Chiny – w trzy godziny lub Polska dla Polaków, ziemia dla robaków. Na przykład niesamowicie różnorodne tagi.

Charakterystyczne napisy, które niejednokrotnie wywołują kontrowersje. Znajdują się często w burzliwej zresztą lokalizacji. Ich początków należy upatrywać w latach siedemdziesiątych w Nowym Jorku. Towarzyszyły między innymi gangom do zaznaczania swojego terytorium. Spacerują samodzielną – niezależną od nowych wholecarów – ścieżką lub bliźniaczo istnieją z nimi w nierozerwalnych kontaktach. Zainteresowanych odsyłam do właściwych publikacji, wciąż próbując zwrócić uwagę na ich artystyczny, jak również socjologiczny aspekt.

Nie podobają się większości, ponieważ muszą się nie podobać. Wszyscy wokół kuszą aluzją, jakoby jakiś nadpobudliwy cwaniak z dysgrafią nałogowo je popełniał. Przecież kilka puszek zostało w garażu po odrestaurowaniu roweru. Przechodzień nigdy nie pomyśli o nich inaczej. Nie zastanowi się. Nie zauważy, że wyróżniają się treścią, więc machinalnie nie wydedukuje, że być może chodzi o głębszy element zdrowej rywalizacji pomiędzy kimś. Nie zwróci uwagi na artystyczną prostotę, elokwentny styl i estetyczną wrażliwość przesłania, lecz nadal będzie zajadał kebab, którego popije puszką Pepsi, zerkając i zachwalając podświadomie logotyp koncernu oraz fenomen jego wielowymiarowości. Powybrzydza nad lokalizacją nowego taga, zapominając już, że uprzednio ta elewacja była nastrzępiona, popękana i obleśna. Gdyby zaś widział powstawanie takiego dzieła na żywo, przegoniłby delikwenta, który swoją frustrację i buntowniczość wyładowuje pisakiem na murze, zamiast pięścią na takim natrętnym osobniku.

Postanowiłem właściwie zmienić moje stanowisko. Za sztukę współczesną, która momentami jest wysławiana ponad niebiosa (za niemało przesadne kwoty), uważa się dzisiaj nawet kilka kresek i kleksów na płótnie. Tagi są piękniejsze. Nie chcę ich w kanonie, który piękno szpeci. Zresztą nie znam się. Plastykę skończyłem ledwie z dopuszczającym; wiedzę posiadam tylko obrazkową, ponieważ widziałem kilka w książce, którą przymusowo otwierałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rzuć okiem na najpopularniejsze wpisy...

...jeśli jeszcze nie widziałeś pozostałych!