12 lutego 2012

The Rep Grows Bigga S01E04

Jeśli gdziekolwiek znajduje się początek czegoś, zobowiązanie do rzetelnej kontynuacji jest jeszcze większe. Olbrzymie wręcz. Podobnie mają się sprawy z kulturą hip-hop. W Będzinie należy upatrywać jej zagłębiowskich zalążków, więc uprzejmie proszę dopowiedzieć resztę. Skutecznie i zdecydowanie rozpatrzył moją propozycję o udziale w tymże cyklu. Koleżka, który według mnie należycie spełnia obowiązki podyktowane przez miejską tradycję. Prywatnie mój człowiek, jak mawiał Frank Lucas.

Nazywaj jak chcesz tego chłopaka, ale jedno jest pewne. Członek szanowanego na lokalnych ziemiach kolektywu Fresh Flava. Wespół z innymi, jeździ od niedawna po Polsce, w sposób czynny potwierdzając, że bboying wymyślili Sumerowie. A przynajmniej koła, czyli najważniejszy wynalazek ludzkości, zastosowany między innymi w kulturze hip-hop.

Wszystko przed nim i nie mniej już za nim. Tym bardziej, że swoją pasję traktuje sumiennie i ambitnie, z dawką zaangażowania. Wiedzą na temat kultury mógłby zawstydzić specjalistów. Znam z autopsji. Zresztą nie przedłużajmy jego sylwetki. W sensie dosłownym, ponieważ już wyrósł strasznie oraz w domyśle przedstawienia postaci. Wystarczy, że dialog wydłużył się o przysłowiowy kwadrans (wszak skrycie tego oczekiwałem). Dziś – z trudnością odciągnięty od koła – Bboy Majkel.


Zapracowany zaoczny student, lecz zaaferowany kulturą hip-hop. Przede wszystkim sumienny bboy, reprezentujący zagłębiowską ekipę Fresh Flava. Majkel, powiedz mi, czego zapomniałem?

Witam! Oj niczego! Tak mnie przedstawiłeś, że aż mi miło. A tak serio, to nie taki zapracowany, ale faktycznie czasem ciężko pogodzić te zajęcia. Mam jednak nadzieję, że wszystko zaprocentuje kiedyś w przyszłości i z dumą będę mógł powiedzieć, że czuję się spełniony.

Punkt za optymizm! Żyjemy w czasach, gdzie właśnie pozostaje mieć tylko nadzieję.

Nie do końca się z tym zgodzę. Ludzie bardzo często przyjmują właśnie takie założenie. Jeśli do czegoś dążysz i szczerze w to wierzysz, to uda Ci się to osiągnąć. Praca nad sobą jest ciężka, a zarazem taka prosta i z pewnością przynosi sporą satysfakcję. Samą nadzieją nic nie osiągniemy, niestety nie ma nic za darmo, ale bez niej od razu skazujemy się na porażkę. Wydaje mi się, że wiara w to, co się robi i radość z tego jest tutaj kluczem.

W ostateczności kontratakiem. Rzeczywistość jest jednak przygnębiająca. Codziennie słyszymy o ludzkich tragediach, konfliktach zbrojnych, terroryzmie, kryzysie, upadku obyczajowości, podwyżkach, bankructwach, pobiciach, kradzieżach, nieudolnej polityce. Wystarczy spojrzeć na podwórko lub włączyć telewizor.

Przyznam się szczerze, że nie rozumiem tego świata. W tych czasach liczy się tylko kasa, media starają się zarobić na wszystkim i wciskają to, co masy łatwo chłoną. A co do zła tego świata, to chyba jedyne, co możemy zrobić, to być dobrymi ludźmi. Pozornie to nic nie zmienia, jednak jeśli pomyśli tak wielu z nas, to będzie już wielu dobrych ludzi itd. Szanujmy się wzajemnie! Nie ważne kto i kim jest. Nie musi nam się podobać styl ubioru, czy to, co robi ktoś inny, ale powinniśmy to szanować, ponieważ każdy ma prawo robić to, co lubi. Wielu osobom może nie podobać się to jak wyglądam, bo odstaję od reszty zwykłych ludzi. Nie mam do nich o to pretensji, to ich zdanie i mają do niego prawo. Chciałbym tylko żeby mnie szanowali, nic więcej. To, że ktoś ma łysą głowę i lubi kolczykowanie i tatuaże nie oznacza, że ta osoba jest mało inteligenta i nie ma nic do powiedzenia. Bardzo lubię poznawać ludzi z różnych kręgów kulturowych, lubię ich słuchać i poznawać ich spojrzenie na świat. Często bywa bardzo interesujące i trafne!

Dokładnie. Wielu ludzi świadomie rezygnuje z bycia dobrym, ponieważ zniechęceni złymi działaniami reszty uważają, że sami świata nie zmienią. W konsekwencji każdy myśli identycznie, tworząc ogół, który złym postępowaniem ciągnie wszystko ku zatraceniu. Postanowiłeś od tego odpocząć, wkraczając między innymi w świat bboyingu. Jeśli już jesteśmy przy tym, wspomóż mnie w jednej kwestii. Słyszałem wiele sporów i przekomarzań odnośnie nazewnictwa. Podobnież za nazwę breakdance można nawet dostać wychowawczego plaskacza od jakiegoś zatwardziałego ortodoksa.

Jesteśmy boyami, więc tańczymy bboying. Nazwa breakdance powstała z potrzeb komercyjnych. Jeśli w mediach ktoś powiedziałby, że tańczy bboying, nikt by go nie zrozumiał. Tak samo jest z obecnymi szkołami tańca. Wyobraź sobie, że dajesz ulotkę takiej szkoły osobie, znającej taniec tylko z programów znanej stacji telewizyjnej i widzi ona tam, że jednym ze styli tanecznych jest bboying. Domyślam się, że nawet nie umiałaby skojarzyć tego z czymkolwiek. Jest to oczywiście kwestia podejścia i wiedzy na temat tańca i kultury. Ja osobiście nie mam ciśnienia na tym punkcie. To czasem wręcz śmieszne, jak ktoś się z tego wyśmiewa, obnosi się niesamowicie z tym, że tańczy bboying, a do postawy bboya, myślenia i zachowywania się jak bboy mu daleko. Jeśli rozmawiasz z kimś, kto zaczyna tańczyć, poznawać kulturę, to zwyczajnie wyjaśniasz mu o co chodzi. Each one, teach one!

…jakby to powiedział KRS-One. Niby elementarna wiedza to nie wszystko, nieprawdaż? Jednak kilku czołowych bboys wątpliwie wypowiada się na temat kompetencji polskich nauczycieli i powiedziałbym nawet, że właśnie na tym etapie powinniśmy doszukiwać się powodu mizernych postaw, myślenia i zachowania, które z wiedzą często idą w parze.

Instruktorzy często nie przywiązują żadnej wagi do wiedzy na temat tańca, jego historii itd. W bboyingu wydaje mi się dziać coraz lepiej, większość bboys przekazuje młodym wiedzę, ponieważ sami mają szacunek do tego tańca i całej kultury.

Wydaje mi się, że gorzej rzecz ma się z hip-hopem, który w ofercie ma teraz każda szkoła tańca. Instruktorzy uczą choreografii, które nie mają nic wspólnego z tym tańcem. Nie znam się aż tak na hip-hop dance, ale wiem, że ma on tak samo foundations jak w bboyingu. To tak samo koła, contesty, bitwy. Komercjalizacja tego tańca zaszła tak daleko, że rozmył się jego prawdziwy obraz. Każdy teraz tańczy hip-hop, lecz zapytany o jakiś podstawowy krok, nie jest w stanie wymienić żadnej nazwy. To oczywiście nie jest wina uczniów, skąd mają znać te kroki, skoro nikt im o nich nie powiedział.

Żeby być dobrym instruktorem, trzeba zwyczajnie żyć tym, co się robi i czego się uczy. To tyczy się każdego stylu tanecznego. Bboyem nie jesteś tylko na sali treningowej. Jeśli żyjesz z tą kulturą na co dzień, jeździsz na zawody, jamy, sam każdego dnia podnosisz swoją wiedzę i umiejętności, to spokojnie możesz przekazywać tą zajawę dalej.

Wspomniana komercjalizacja byłaby idealnym narzędziem, gdyby ją odpowiednio wykorzystano.

No coś w tym jest, ale jest jednak sporo osób, dla których komercja zawsze będzie niedopuszczalna. Sam dobrze znasz temat rapu, kiedy mc’s pojawiają się w mediach, to zawsze budzi to wiele sporów. Dla wielu komercja zawsze będzie komercją, której nie dopuszczają. Szybki przykład: widziałeś pewnie wykonanie kawałka z mixtape’u Prosto I żeby było normalnie na gali rozdania nagród Vivy. Moim zdaniem zrobili swoje i to czysto hip-hopowo, nic pod publikę, nie pozowali, nie udawali, a mimo to i tak wiele osób twierdziła, że to nie do przyjęcia. Analogiczne sytuacje miały miejsce, jeśli chodzi o taniec. Komercjalizacja będzie dobrym narzędziem, jak odbiorcy nauczą się czerpać z niej to, co odpowiednie.

Jedną z analogicznych sytuacji był występ Funky Masons w Mam Talent, w czym nie widziałem nic złego. Abstrahując od czerpania z komercji, wyobrażasz sobie mówienie w YouCanDance o Kool Hercu? Byłoby to niewygodne dla samych mediów, ponieważ ważne rzeczy nie przyciągają widowni jak sensacyjne, acz płytkie. Nie denerwujmy się, ale skoro jesteśmy przy innych stylach, przybliż punkt widzenia bboys na pozostałe style jak funk styles, hip-hop dance, rocking.

Jeśli chodzi o hip-hop dance, to zdania są bardzo podzielone i powiem Ci, że to temat budzący wiele sporów. Są opinie, że jedynym hip-hopowym tańcem jest bboying i są opinie zupełnie odmienne. To chyba zagadnienie na kolejny wywiad hehe, bo to temat rzeka. Słyszałem już tyle opinii, że chyba boje się go poruszać :) Moim zdaniem, jeśli ktoś robi to dobrze, z pasją, to wszystko jest ok. Głównie chodzi tu o nazwę. Kiedy kształtowała się cała kultura, tego tańca jeszcze nie było, dlatego wielu bboys tej nazwy nie przyjmuje. Reszta technik, takich jak locking czy popping, gdzieś tam bezpośrednio wiąże się z bboyingiem, mimo że powstały troszkę wcześniej na drugim końcu Stanów. Rocking nie narodził się na tych samych ulicach, co bboying, lecz trochę wcześniej na Brooklynie. BBoys często wykorzystują go w walkach czy inspirują się nim w toprocku. Jeśli chodzi o mnie, to ogólnie kieruję się zasadą one dance, one love :)

Czyli mam rozumieć, że nie czerpiesz z innych styli? Przybliż ten rocking, bo mniemam, że jest on najbardziej niewiadomy z pozostałych dla szeroko pojętej gawiedzi.

Tego nie powiedziałem ;) Staram się inspirować w jakiś sposób innymi stylami, to jest taniec i ogranicza Cię tylko Twoja wyobraźnia. Jeśli zrobisz to ze smakiem i w klimacie, to daje to niesamowite efekty. Często interpretuję na swój sposób kroki z innych styli tanecznych i staram się wplatać je w swój toprock.

Co do rockingu, to powstał w latach ‘60 w NY. Wywodzi się od gangów. Tańczący rocking wyglądają jakby się bili, walczyli ze sobą, a tak naprawdę wcale się nie dotykają. Swoją drogą, to też dla mnie niesamowite: po pewnym czasie członkowie gangów zamiast do siebie strzelać, zaczęli ze sobą walczyć na taniec. Przegrana bitwa boli bardziej niż obita twarz ;) Rocking tak samo jak bboying ma swoje elementy: punche, jerki, burny itd. Chodzi głównie o to, żeby spalić przeciwnika.


Nawiązywałeś do roli instruktora. Pochwalę się za Ciebie, że również nim jesteś. Wiążesz z tego rodzaju zawodem jakąś przyszłość, karierę?

Tak, pracuję jako instruktor i przyznam się, może trochę samolubnie, ale jestem z tego dumny. Przekazuję to, co sam sobie wypracowałem i staram się robić to jak najlepiej. Zależy mi na tym, aby zarazić te dzieciaczki moją zajawą, bo wiem, ile dobrego mi ona przyniosła, a to oni są przyszłością. Jednym z moich marzeń jest to, żebym mógł robić to, co robię jak najdłużej i żebym mógł oddać się temu w stu procentach. Chciałbym się cały czas rozwijać, więc mam nadzieje, że będzie mi dane przekazywać tą wiedzę jeszcze przez jakiś czas. Wiem, że wiele jeszcze muszę się nauczyć, ale cieszy mnie to, że mogę przekazać dzieciakom to, czego nauczyłem się do tej pory.

Zgadzam się. Wielu reprezentantów każdego elementu kultury hip-hop jest tak zapatrzona we własne ego, że jest zamknięta na młodych, których nie traktuje z należytym respektem. Co więcej, nie udziela im wsparcia. Jest to destrukcyjne dla naszej kultury, a nawet dla nas samych, ponieważ wszystko, co wypracujemy, prawdopodobnie ktoś zszarga. Nie będziemy przecież żyć wiecznie, a ludzka pamięć jest zawodna.

Dokładnie tak jest. Tym bardziej, że w wielu młodych ludziach drzemie naprawdę wielki potencjał! Wspierajmy się wzajemnie, łatwiej nam wszystkim będzie coś osiągnąć ;)

Apel do naszych kumpli po fachu! Inna sprawa: zima, ziąb, niespodziewana ślizgawka zamiast każdego asfaltu w mieście i temperatura, podczas której człowiek jest najbardziej produktywny w smarki i wypluwa więcej pary niż Method Man po jointach. Przejście podziemne w Sosnowcu, idąc od strony dworca słychać stłumiony dźwięk najbardziej soczystych breakbeatów, a za winklem kilku chłopaków męczeńsko udowadnia, że grawitacją można się jedynie podetrzeć. Filmowa atmosfera. Fresh Flava, zagłębiowski kolektyw bboys. Twoja ekipa. I tak nieustannie cały rok.

To jest właśnie zajawka, o której mówiłem wcześniej! Powracając do tematu, Fresh Flava powstała w 2010r., ale każdy z nas tańczył wcześniej w innych ekipach. Początkowo tworzyłem ją tylko z Rafmalem i Baśką (który tak naprawdę jest Mateuszem hehe). Któregoś dnia Adik zaprosił nas na trening pod przejście. Tam się poznaliśmy z chłopakami z Sosnowca, zaczęliśmy razem trenować, raz w Sosnowcu, raz w Będzinie. Okazało się, że dobrze się dogadujemy i zaczęliśmy reprezentować Fresh Flavę razem. Później doszedł Szarik, Monkey, ostatnio Dagmara. W naszym otoczeniu jest też sporo ludzi, którzy nas wspierają - tancerze z innych ekip, mc’s, producenci, dj’e. Wszyscy są dla nas ważnymi osobami, to oni także swoim wsparciem dają nam siłę do działania. Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku, rozwijamy się i mam nadzieje, że to dopiero początek! Co do samego sosnowieckiego przejścia podziemnego, to z pewnością ma ono swój niesamowity klimat. Fajnie, że w jakiś sposób możemy utrzymywać ten taniec tam, skąd się wywodzi, czyli z ulicy. Mam do tego miejsca niesamowity szacunek.

Owszem, to dopiero początek. Zresztą, zawsze lepiej jest tak podchodzić do tematu niż spocząć na laurach zawczasu. Goniąc nieosiągalny koniec, tworzymy przecież progres. Stanowicie istne crew. Kolektyw, który zrzesza najlepszych bboys w Zagłębiu, o czym właściwie pokrótce opowiedziałeś. Przejście podziemne i kontynuacja tradycji ulicznych. W Nowym Jorku niemal każde podwórko w latach siedemdziesiątych działało w tym stylu, w Polsce zaś w latach dziewięćdziesiątych. Dzisiaj jest to praktycznie niespotykany widok, oczywiście na polskim podwórku. Niezależnie jak kontynuując owe zjawisko, jesteście jak walenie. Na wymarciu, pod ochroną.

Hehe, czy ja wiem, czy na wymarciu… Wydaje mi się, że w Polsce bboying fajnie się rozwinął. Co miesiąc jest sporo imprez, na których można powalczyć lub po prostu potańczyć w kołach, a polscy bboye zaczynają odnosić spore sukcesy na całym świecie. Cieszę się, że mamy możliwość tańczenia w przejściu, ludzie przechodzący mogą zobaczyć, że coś takiego ma miejsce w naszym regionie, a przy okazji możemy utrzymać to w tej czystej formie. Wiadomo, że sala daje więcej możliwości, może jest bezpieczniejsza, ale czasem fajnie wyskoczyć na ulice i posiedzieć ze znajomymi, potańczyć w kole. To daje sporo energii i dużą motywacje!

Również dla mnie, serio! Jest jakiś sposób dla bboys, aby dostali się do Fresh Flava?

Fresh Flave tworzą ludzie, którzy zwyczajnie razem trenują i się przyjaźnią. Nie można tak formalizować swojej ekipy, żeby wyznaczać, co trzeba zrobić, żeby do niej dołączyć. Jeśli okaże się, że ktoś ma podobne spojrzenie na taniec jak my, trenuje z nami i dobrze się dogaduje, to pewnie zacznie również reprezentować tą ekipę. To wszystko dzieje się zupełnie naturalnie. Jeśli, ktoś wprowadza w swojej ekipie wytyczne przynależności, to niech dobrze się zastanowi, czy nie stworzył czegoś na wzór sekty :)

Czyli wolni strzelcy niech przyjdą kiedyś pod przejście obok PKP w Sosnowcu, a pozostanie tylko czekać na naturalny i życiowy bieg wydarzeń. Chyba, że natrafi się jakiś nieznośny burak, jednak tutaj wgłębiamy się już w tematy ogólnie socjologiczne, prawda?

No tak, dokładnie. Nie szukamy osób na siłę, ale jesteśmy otwarci na nowe znajomości i świeżą flave! Co do buraków, to nie chcę nikogo oceniać, nie jestem od oceny. Powiedzmy delikatniej, że możemy się z kimś ewentualnie nie dogadać.

Czym się inspirujesz wchodząc do koła? Pokrywa się z autorytetami codziennego życia?

Wchodząc do koła tańczę, inspiracja więc uwidacznia się w samym tańcu. Tak jak już mówiłem wcześniej, staram się czerpać z innych styli tanecznych. Może to zabrzmi bardzo banalnie, ale inspiruje mnie sam hip-hop i jak najbardziej ta inspiracja przekłada się na życie codzienne. Wszyscy poznani ludzie, przeżyte chwile itd. To pcha Cię do przodu, daje energię do ciągłego podnoszenia skillsów. Staram się w swoim tańcu przekazać jak najwięcej pozytywnych emocji, jakich nauczyła mnie ta kultura. Co do autorytetów, to oczywiście są to wszyscy pionierzy oraz ludzie, którzy mieli wpływ na ten taniec i na moją postawę. Autorytety mam także w swoim najbliższym otoczeniu. Wszyscy Ci ludzie swoimi wypowiedziami, działaniami, postawami dali mi do myślenia i wpłynęli także na to, jakim ja jestem człowiekiem i tancerzem.

A Jurassic 5?

Hehe, masz mnie! Jurassic 5 jest właśnie jednym z tych autorytetów, o których mówiłem. Ich muzyka działa na mnie niesamowicie pozytywnie. To, co przekazują w swojej muzyce trafia do mnie w stu procentach. Skillsy, zabawa muzyką, ogrom pozytywnej energii. Po cichutku liczę na małą reaktywacje i mam nadzieję, że będzie mi dane zobaczyć ich jeszcze kiedyś na jednej scenie. Jednym, no w sumie dwoma słowami: JARAM SIĘ!

Mam podobnie, żeby nie powiedzieć obłędnie. Porozmawiajmy o różnorodności w stylu, międzynarodowym. Jak w kulturze czy sporcie, w tańcu każdy kraj rozwinął się inaczej. Mnie przykładowo strasznie fascynuje elastyczny, zwinny (momentami wręcz giętki) styl Azjatów i etniczny, efektowny i siłowy Francuzów.

Oglądałem ostatnio wypowiedź bboya Trac 2, którą nakręcili chłopaki z Polskee Flavour, będąc w Stanach. Powiedział, że każdy kraj ma swój flavour, który wnosi do tańca. Fajnie, że każdy potrafi zinterpretować to na swój sposób i taniec cały czas ewoluuje, a mimo to zostaje w tak czystej formie. Finezja i czystość Azjatów robi faktycznie wrażenie, jednak czasem wydaje mi się, że brak u nich tej zabawy. Wszystko jest już siłowe i wyciągnięte. Oczywiście żywię do nich ogromny szacunek, podziw i niejednokrotnie mnie inspirowali. Co do Francuzów, to chyba nie ma większych zadziorów niż oni! Ja nie mam chyba jakiegoś swojego typu, który fascynuje mnie szczególnie. W każdym jest coś, co podziwiam i co daje mi tą inspirację. Tak samo jak Stanami i ich perfekcyjnymi fundamentami, jaram się Polską. To jest właśnie najpiękniejsze, że każdy może robić to na swój sposób.


Przepraszam Michał, ale muszę. Nie będzie to zaskakujące pytanie, lecz w pewnym sensie niezbędne. Twoje największe osiągnięcie?

Jako swój największy sukces uznaję to, że w ogóle tańczę. Dzięki temu na przykład powstaje ten wywiad… Dzięki temu mam przyjaciół, poznałem wiele wspaniałych osób, przeżyłem wiele chwil, wyjazdów itd. I mam nadzieję, że będzie ich jeszcze wiele, wiele więcej, bo to dopiero początek! To, że uczestniczę w tej kulturze dało mi naprawdę wiele i jestem za to bardzo wdzięczny. Udało mi się zorganizować jam, o czym zawsze marzyłem. Nie był co prawda jeszcze imprezową bombą, ale i tak jestem z niego dumny i liczę na kolejne edycje. Te wszystkie małe osiągnięcia składają się dokładnie na to, co nazywam największym osiągnięciem i liczę na to, że ciągle będę się rozwijał i ich dokładał.

Tak więc podzielasz moją zasadę, że największe osiągnięcie będzie zawsze przede mną. To wpływa na progres. Podzielam Twoje zdanie, moglibyśmy się nawet nie poznać, gdyby nie hip-hop, który jest ostatecznie osiągnięciem. A właśnie: jam. Będzie kolejna edycja?

Takie są plany i dołożę (z tego co wiem, to nie tylko ja) wszelkich starań, żeby je zrealizować. Rozmawiałem już z paroma osobami, które zadeklarowały pomóc nam w imprezie (za co jestem im bardzo wdzięczny) i myślę, że w połowie lub pod koniec lutego weźmiemy się za konkretną organizację. Chciałbym drugą edycję dograć już konkretniej. Ta pierwsza sporo mnie nauczyła i wyciągnąłem z niej pewne wnioski, więc myślę, że teraz będzie lepiej.

Mnie tam się podobało. Zatem czekamy, czekamy. Poznaliśmy Cię jako bboya, instruktora, teraz jako organizatora. Brawo za wszechstronność. Istnieje więc jeszcze jakieś inne Twoje oblicze? Filatelistyk Majkel, wegetarianin, satanista…

Czy ja wiem… Lubię dobrą muzykę, przez to zacząłem nawet kolekcjonować płyty i powiem Ci, że mnie to wciągnęło. W zimę czasem skoczę sobie na deskę w góry i to chyba tyle. Zwykły gość, raczej średnio ogarnięty. Wiecznie się gdzieś śpieszę! Hehe.

Dobra dobra!

Nie lubię o sobie mówić. Raczej najpierw robię, a później, jeśli ktoś to doceni, to będzie mówił. Tym bardziej, że naprawdę jeszcze sporo nauki i pracy przede mną. Staram się działać w miarę swojej wiedzy i możliwości, oby coś z tego kiedyś pozostało. Do tego dążę!

Tak już lepiej, Miguelo. Stawiasz na stanowczą cierpliwość, skrupulatność. Pomówmy jednak o jednej istotnej dość kwestii. Nie poznaliśmy Cię jeszcze od strony obserwatora, fanatyka. Dzisiaj jest mało takich postaw, wszyscy chcą być specjalistami i mędrcami. Natomiast nie każdy z nich, w dodatku naszych rówieśników, był na IBE.

Sam wyjazd na IBE nie jest wyrocznią, niczym niezwykłym, to tylko kwestia organizacji. Pieniądze, jeśli się chce, da się załatwić. To jest tak, że jeśli bardzo chcesz, to uda Ci się być tam, czy na każdej innej imprezie na świecie. Oczywiście bardzo cieszę się, że tam byłem, atmosfera tej imprezy jest nie do opisania. To jedna z największych imprez w Europie. Wszędzie gdzie nie spojrzysz, ktoś tańczy, maluje graffiti. Mimo tego, że przyjeżdżają tam chyba wszystkie narody świata, ludzie są dla siebie niesamowicie uprzejmi i otwarci. W tym roku również planujemy się wybrać, bo w zeszłym jednak wyjazd nam nie wypalił. Myślę, że teraz wszystko pójdzie po naszej myśli :)

Ano nie wypalił. Jeśli wszystko dobrze się uda, może w tym roku pojedziemy tam razem. Przecież na zeszłorocznym Warsaw Challenge byliśmy wspólnie, prawda? Owszem, wyrocznią nie jest. Jedna z największych imprez, esencjonalna, lecz przyćmiewana przez Hip-Hop Kemp lub Splash. Nie bądź taki tajemniczy, jak tam było? W szczegółach!

IBE nie jest tak popularne, ponieważ skupia się głównie na tańcu, a nie każdego to aż tak interesuje, żeby był w stanie wydać trochę kasy, żeby tam pojechać. Na Kempie każdy znajdzie coś dla siebie i wydaje mi się, że zwyczajnie jest tańszy. Wyjazd na IBE w całości zorganizowała Lady Swift z RBG, a ja z Rafmalem zwyczajnie załatwiliśmy fundusze i się zapisaliśmy. W sumie jechał cały autokar i kilka ekip jechało tam na własną rękę. Pierwszy raz byłem na tej imprezie i wszystko jeszcze było dla mnie takie łał. W całym centrum miasteczka, w różnych punktach, dzieją się różne rzeczy. W jednym klubie jest np. footwork contest, a w tym samym czasie na rynku, na scenie, odbywa się np. kids battle.

Staraliśmy się zobaczyć jak najwięcej, ale jest to ciężkie do wykonania, bo przeważnie było tak, że musielibyśmy być w dwóch miejscach jednocześnie. Nockę spędzaliśmy na tzw. Sleepover, czyli hali sportowej z ogromną liczbą łóżek piętrowych. Tańsze od hotelu, koła do 4 w nocy, spoko opcja! Pamiętam, że gdzieś koło 3 w nocy, Alex z SMS Crew z Katowic wykręcił windmilla i wszedł na dziewiątke i większość ludzi na hali zaczęła się niesamowicie drzeć… W drugi dzień wszystko dzieje się w szkole (która wygląda jak centrum handlowe, w niczym nie przypominając naszych szkół – serio!). Wtedy odbywają się walki pokazowe z udziałem zaproszonych gości, jest co oglądać! Wracając wysiedliśmy w Poznaniu (o ile dobrze pamiętam) i z Poznania już pociągiem do Katowic. Przyznaje, że nakręciłeś mnie trochę na wyjazd w tym roku!

Ja? Oj nie przesadzajmy Majkel. Nie przesadzajmy niczym Pockemony z Madonną.

Ciekawa historia z tym Brahimem, ustawił się chłopak! Hehe. Ale nie wiem jak im się tam wiedzie, nie czytam portali plotkarskich i chyba zwyczajnie mało mnie to interesuje...

Najwidoczniej też nie czytam, bo nie wiem o czym mówisz. Chodziło o ich występ u Madonny przy okazji finału Super Bowl. Świeża sprawa, słyszałeś?

Aaa, to się nie zrozumieliśmy. Przyznam, że jeszcze nie zapoznałem się z tą sprawą, ale pewnie w wolnym czasie to zrobię :)

Świetnie. Pofilozofujmy. Zmieniłbyś jakąś swoją decyzję, którą kiedyś podjąłeś?

Zrobiłem w swoim życiu wiele głupich rzeczy, których żałuję i teoretycznie nie powinienem zrobić, ale chyba nie chciałbym ich zmieniać. Każda z tych sytuacji czegoś mnie nauczyła i w jakiś sposób mnie ukształtowała, więc wydaje mi się, że była potrzebna. Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów, to naturalna rzecz. Sęk tkwi w tym, czy potrafimy z tych błędów wyciągać wnioski i czy mamy odwagę te błędy naprawiać. Praca nad sobą to chyba najcięższa robota w życiu.

Czyli jakbyś pogodził się z losem, lecz również go wykorzystał. Filozofii ciąg dalszy. Jesteśmy na soulowym festiwalu, gdzieś za kulisami. Do występu przygotowuje się skoncentrowany James Brown. Masz kwadrans na rozmowę. Podchodzisz i…

I mówię, jak wielki mam szacunek do tego, co robi i jak bardzo jestem mu wdzięczny za jego muzykę. Zapytałbym go pewnie też, jak czuje się człowiek, który inspiruje tak wielu innych ludzi i który tym, co robi, poruszył cały świat, bo z pewnością jest jednym z niewielu, którzy to zrobili. W sumie to mam taki stosunek do każdej osoby, która coś dla mnie znaczy. Głównie chciałbym, aby wiedzieli to moi bliscy, że tym, co robią, wpływają na mnie i jestem im za to bardzo wdzięczny.

Szczera sposobność, godne podziwu w dzisiejszych czasach. A teraz Twoje plany.

Co do planów, to w tym momencie chce zamknąć sesję na uczelni, a po niej biorę się za drugą edycję imprezy. Jeśli chodzi o dalsze, to chciałbym się cały czas rozwijać i będę się starał to robić. Nie lubię planować daleko w przyszłość, bo z doświadczenia wiem, że wszystko i tak toczy się swoim torem.

Racjonalnie. Powoli zbliżamy się do finału tego contestu. Zgodnie z tradycją, mam trzy cykliczne pytania, ale, jako że jesteś z Zagłębia, mógłbyś mieć z nimi problem. Zatem improwizujesz do nich, czy bawimy się w przekształcanie pod Ciebie?

Podejmuję wyzwanie, będę improwizował!

Zagłębie Dąbrowskie, region, w którym mieszkam, składa się z czterech głównych ośrodków: Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Będzin i Czeladź. Czy miałeś jakąkolwiek styczność z zagłębiowską kulturą hip-hop? Występowałeś w pobliżu? Współpracowałeś z kimś stąd? Ktoś zrobił na Tobie wrażenie? O kimś słyszałeś? Może jakieś przyjemne wspomnienie związane z tym miejscem?

Mieszkam w Będzinie, więc stykam się z nią codziennie. Mam nadzieję, że nikt nie napuszy się jak stwierdzę, że sam w jakiś sposób ją współtworzę, z czego jestem bardzo dumny! Razem z całą Fresh Flavą tańczyliśmy wiele razy na koncertach wykonawców z naszego regionu, ci sami wykonawcy grali koncerty na naszym jamie, więc jakoś wzajemnie sobie pomagamy. Od pierwszej edycji uczestniczymy w Underground Block Party, organizowanym przez 16M Studio, które moim zdaniem zasługuje na miano jednej z najlepszych imprez hip-hopowych w naszym regionie i chyba nie tylko. Wrażenie robią na mnie wszyscy po kolei i bez wyjątków. Cieszę się, że jest u nas tylu zajawkowiczów. Jestem przekonany, że Zagłębie posiada niesamowity potencjał, który z pewnością zaowocuje i coś czuję w kościach, że już niedługo :) Co do wspomnień, to jest ich tyle, że nawet nie jestem w stanie wybrać jednego, o którym chciałbym opowiedzieć :)

Kultura hip-hop w Zagłębiu ma ogromny potencjał. Posiadamy kilka nazwisk kojarzonych szerzej, lecz upatruję w niej perspektywę rozwoju, która zaowocuje w przyszłości i sporo namiesza. Kilka słów dla rozwijającej się sceny i młodych aktywistów od starszego stażem kolegi po fachu.

Posłużę się tu cytatem z okładki ostatniej płyty SSS, który trafia w samo sedno: Róbcie to co kochacie, kochajcie to co robicie. Nie słuchajcie opinii ludzi, którzy sami nie mają odwagi zrobić czegoś własnymi siłami i potrafią tylko oceniać. Rozwijajcie się i inwestujcie w siebie, ponieważ to, co sami wypracujecie, będzie Waszym największym skarbem, którego nikt nie będzie Wam w stanie odebrać!

Z dwojga złego: Końcowe pozdrowienia rodem z kiczowatego talk-show lub komentarz do bieżących wydarzeń ze świata? Ewentualnie stawiam na Twoją inwencję twórczą.

Nawiązując do pytania z Panem Brownem - Oj jak ja zawsze to chciałem zrobić! Niesamowicie Ci dziękuję, że dałeś mi taką możliwość! Hehe. Pozdrawiam moją Olę za to, że znosi moje ciągłe treningi i wspiera mnie w każdej sytuacji, caaalutką FRESH FLAVĘ - dziękuje Wam chłopaki, wszyscy jesteście dla mnie inspiracją! Moją rodzinkę, również za wsparcie. Pozdrawiam wszystkich, których miałem okazję spotkać na swojej drodze, wszystkich przyjaciół Fresh Flavy - Ciebie Kamilu, Coka i całą Waszą ekipę, to dzięki Wam wziąłem się do roboty, DJ'a Rokę, Funky'ego, Fima, Bafanę z Jaworzna i inne zaprzyjaźnione ekipy, Dźwięku Strukturę i wszystkie składy, które pomagały nam podczas naszego jamu. Pozdrawiam również tych, o których zapomniałem (z pewnością często o Was myślę) i tych, którzy przeczytali ten wywiad, mimo tego, iż mogą mnie nawet nie znać. Życzę Wam dużo pokoju i szczęścia w życiu!

Dziękuję za wyróżnienie. Nie mogłeś znaleźć innej okazji? Zawstydziłeś mnie publicznie! Prywatnie sobie to wyjaśnimy, lecz pamiętaj, że rękę mam ciężką. Swoją drogą tak trochę smutno kończyć ten wywiad, lecz niesamowicie będę go wspominał. Ewentualnie dokończymy dyskusję po godzinach. Dziękuję za przyjęcie mojej propozycji i wyczerpującą rozmowę. To inspiruje, uwierz. Dziękuję.

To ja dziękuję za zaproszenie. Również będę go wspominał, bo to pierwszy w moim życiu i cieszę się, że przeprowadzany przez Ciebie. W takim razie, do zobaczenia! :)

Przynajmniej było bezstresowo. A Tobie życzę samych sukcesów w pasji. Do następnego.


2 komentarze:

  1. bardzo dobre , propsy! lolu !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, ale to zasługa Majkela :) Puszczaj ziom dalej, bowiem o FF musi usłyszeć dzisiaj każdy :)

    OdpowiedzUsuń

Rzuć okiem na najpopularniejsze wpisy...

...jeśli jeszcze nie widziałeś pozostałych!