8 października 2011

The Rep Grows Bigga: S01E01


Warszawski kolektyw, który istnieje niezmiennie już od 1999 roku. Niestety wielu myślało, włącznie ze mną, że zespół ucichł z nieznanych powodów lub pozwolił porwać się kosmitom. Po wydanym w 2004 roku debiutanckim krążku Siła Woli, dotychczas otrzymaliśmy jedynie czcze zapowiedzi drugiego LP. Pomijając zobrazowany teledyskiem, utwór hołdujący Powstaniu Warszawskiemu.

Wspomniany debiut promowany był dwoma singlami, które swoją drogą osiągały niezłą rotację na wizji, wówczas niebrzydzącej się muzyką rap. Poza był prześmiewczym i klimatycznym numerem, natomiast poważniejszy, tytułowy Siła Woli przyniósł grupie głębsze rozpoznanie i rozgłos. Z grubsza rok przed premierą albumu.

Kultura hip-hop jest wyznacznikiem marzeń. Hałaśliwie pragnę obwieścić, że w chwili obecnej spełniłem jedno z nich. Nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze zobaczę ich koncert lub posłucham jakiegoś premierowego nagrania (wcześniej w pobliżu nie grali lub byłem za młody na dalekie pielgrzymki w głąb Polski), aż nagle miałem sposobność odbycia obszernej rozmowy z uwielbianą ekipą z dzieciństwa, którą do dzisiaj darzę ogromnym szacunkiem.

Skąd mogłem przypuszczać, że wspólnie zbudujemy tak długą i wciągającą lekturę. Mojej radości i zaskoczenia z tego powodu nikt nie jest w stanie zmierzyć. Nazywają się dosyć charakterystycznie i dwuznacznie. Z jednej strony w ich domenie jest ukryta nazwa rodzimego osiedla, z drugiej fraza będąca wyrazem ciągłej pogoni za nieosiągalnym. Ostrzegam wszystkich, przed państwem prosto z warszawskiej Woli – Kwadratura Koła!
 


Przedstawcie się szerszemu gremium. A na początek może jakiś żenujący żart prowadzącego?

Hugo: Tylko bez żartów!
Finta: Filip – Finta.
Smuga: Smuga. Ale może powiedz, Filip, pierwej, czym zajmujesz się w naszym składzie. Pamiętasz, jak nazwaliśmy to twoim autorskim projektem?
Finta: Generalnie tak jest. Powstała kiedyś na bazie moich tekstów jakaś koncepcja, w którą wszyscy się chyba w jakiś sposób wpisali. Teraz tekstowo buduje ją też Hugo.
Smuga: Ja się zajmuję muzyką, chociaż przy pierwszym projekcie nie ograniczaliśmy się tylko do mojej produkcji. Chciałbym się jeszcze ustosunkować do tego pytania o żart. Nie jestem pewien, kto ma ten żart opowiedzieć: my, czy prowadzący?
Finta: A co robi Djaks?
Djaks: Jak to, co robi Djaks? Po pierwsze to ja gram imprezy, a wy nic k…a nie robicie.
Smuga: Zawsze uważałem, Djaksie, że jesteś bliżej nurtu, tak poza tym wywiadem. Z boku patrzyliśmy, kiedy ty te skrecze zrobisz i tak gadaliśmy, że ty nic nie robisz, a ty jesteś cały czas w oku cyklonu.
Djaks: Do czego te skrecze?!
Smuga: No, do tych kawałków, których jeszcze nie ma.
Finta: Smuga, oko cyklonu to cisza.
Smuga: No, tak wiem, ale często używam tego sformułowania w znaczeniu przeciwnym.

W znaczeniu przeciwnym? Finta, na bazie Twoich tekstów powstała jakaś koncepcja. Masz na myśli nazwę zespołu, notabene jedną z najlepszych, jakie słyszałem? Czy zwyczajnie kierunek drogi artystycznej?

Smuga: Moja matka mówi, że we wnętrzu trąby powietrznej warunki pogodowe są idealne. Była tam kiedyś. Nie wyobrażam sobie ciszy, jak stwierdził Finta, bo przecież dookoła wirowałyby masy powietrza generujące niewyobrażalny huk. Djaksu jest w oku cyklonu, czyli w samym centrum muzycznych wydarzeń, w przeciwieństwie do nas trwoniących czas na bezsensowne zarabianie pieniędzy oraz łatwe do bólu podrywanie nieprzyzwoicie atrakcyjnych panienek.
Finta: Mam na myśli kierunek, który nazwa chyba dobrze opisuje.

Zastanawiałeś się Smuga, kto ma powiedzieć żenujący żart w stylu Karola z Familiady. Właściwie to lekka prowokacja. Chciałem wywęszyć Wasze poczucie humoru, zauważone zresztą w innych wywiadach. Tacy luzacy, a nawijają o Powstaniu Warszawskim?

Hugo: Równie dobrze można nawijać o imprezach i zabawie, a być nudziarzem. My się wygłupiamy będąc przy tym poważnymi, statecznymi panami. Chociaż... chyba muszę odwołać to ostatnie.
Smuga: To nie kabaret tylko hip-hopowy skład. Jedyny hip-hopowy skład, w którym występuje Djaks.
Hugo: A Djaks jest jedynym Djaksem, który występuje w hip-hopowym składzie.
Djaks: Smuga, jeśli masz na myśli koncerty to jeszcze występuje Finta.
Hugo: Ma nawet swój specjalny, niepodrabialny krok sceniczny. Czekam tylko aż mu kiedyś pękną spodnie w kroku.

Skład hip-hopowy, koncerty, kabarety. Brzmi zwyczajnie, lecz pomimo tego jestem zmuszony poruszyć istotną kwestię. Dlaczego Kwadratura zawiesiła działalność?

Djaks: A kto ci tak powiedział? Skąd takie informacje?
Smuga: Ja bym chciał powiedzieć, że nigdy nie zawiesiła, chociaż wiem, że dla reszty świata nasza działalność ma wszystkie cechy działalności zawieszonej.
Hugo: Działalności permanentnie, nieuleczalnie zawieszonej.
Finta: Cały czas w tym składzie widujemy się, imprezujemy, bawimy się muzyką. Jesteśmy dobrymi kumplami.
Hugo: Chyba że się pokłócimy – o pieniądze, dziewczyny, wiesz jak jest…
Djaks: I działamy.
Finta: Ale więcej na polu codzienności, którą hip-hop właśnie opisuje.
Hugo: Lata lecą, fryzury rzedną, brzuchy rosną i coraz mniej czasu i energii zostaje na takie głupoty jak zabawa w muzykę.
Smuga: …i właśnie dlatego trzeba to wszystko nagrać, bo jak nie teraz, to kiedy? Żałuję, że nie docisnęliśmy tego tematu wcześniej, sam zacząłem więcej wyjeżdżać do pracy. Ostatnie lata spędziliśmy bardziej korespondencyjnie.
Finta: Na dziewczyny ci jednak czasu nigdy nie braknie.
Smuga: No, fakt… A inna sprawa – dopiero w styczniu odzyskałem zawartość dysku, na którym przechowywaliśmy materiały na drugą płytę. Potężna awaria sprzętu zatrzęsła moim muzycznym światem.
Finta: No, naszym.
Djaks: Są dwa zdania, które się powtarzają, kiedy widzimy się z Filipem przed koncertem lub nagrywką. Obwieszcza wtedy: Smugi nie będzie albo Hugo nie gra.
Hugo: Albo: Djaks nagrywa skrecze.

Zatem jakiś konflikt z wytwórnią spowodował permanentnie zawieszoną działalność? Wytwórnia zaniedbała promocję w przełożeniu na sprzedaż płyt?

Finta: Udało nam się osiągnąć cel i rozsadzić wytwórnię od środka. Nie pozbierali się po nas.
Smuga: Że tak powiem, w profilu działalności tej wytwórni nie było promocji własnych artystów.
Hugo: Ostrzegamy: ta wytwórnia nie była ostatnią.

Zakasuję rękawy zgodnie z ostrzeżeniem! Finta, wywnioskowałem, że jesteś fanatykiem Beastie Boys. Słyszałeś ich najnowszą płytę?

Finta: Fanatykiem. Heh! Brzmi nieźle, ale coś w tym jest. Fakt, że jest to jedyny zespół, którego każdą płytę kupuję w ciemno. Grają tyle lat, ile mam, a cały czas są oryginalni. Płyta Hot Sauce Committee Part Two ukazała się w Polsce 2. maja, o dzień wcześniej niż w Stanach. Wyobraź więc sobie słowa, które cisnęły mi się na usta, kiedy w odwiedzonym zaraz po majówce Empiku nie mogli jej znaleźć, choć mieli ileś sztuk na stanie. Dopiero w drugim sprzedawca powiedział: Szkoda, że nie wpadłeś wcześniej, bo właśnie leciała na sklepie i byś sobie posłuchał. Ale nie musiałem słuchać przed zakupem, bo wiedziałem, że płyta będzie wymiatać. Podobna jest trochę do To the 5 Boroughs. Moje ulubione kawałki to OK, Don't Play No Game That I Can't Win z Santigold i nowa wersja Too Many Rappers z Nasem.
Mógłbym jeszcze tu opowiedzieć anegdotę, jak Beastie grali w Colloseum u nas na Kole. Kumpel z liceum zapytał mnie wtedy, czy idę na koncert. Odpowiedziałem, że to pewnie jakieś g…o i nie idę. Dopiero później skojarzyłem z nimi znany z dyskotek w podstawówce kawałek So What'cha Want. W rezultacie stałem się największym fanem Beastie Boys w liceum. Oczywiście koncertów na Open’erze już nie mogłem przegapić.
Hugo: Dwa na raz!

Ja niestety w tym roku przegapiłem występ mojego idola na Open'erze - Big Boi'a. Finta, fristajlowałeś w jednym z programów pod beat z Ms. Jackson OutKast. Będę egoistą, ponieważ muszę poznać Waszą prywatną opinię na temat muzyki OutKast. Jeśli natomiast ktoś z Was powie, że był w Stodole na koncercie Gang Starr, to chyba się zamknę w sobie z zazdrości.

Hugo: Byliśmy na Gangstarr bodajże na Bokserskiej, na Guru w Lokomotywie. A ostatnio byłem na Iron Maiden i Motörhead. I na Jelonku - czad!
Smuga: Moja dziewczyna ma zdjęcie z Guru.
Hugo: Jak je zobaczyłem to myślałem że to DJ Premier, przyglądam się – a tu Marta!
Smuga: Czasem nawet ją zaczepiali prosząc o autograf. A na ile baletów weszliśmy za free, to nie zliczę.
Finta: Co do OutKastów to nie jestem wielkim entuzjastą.
Hugo: Ja kiedyś słuchałem płyty ATLiens, bardzo ją lubiłem. Ale to dawne czasy, jak jeszcze słuchałem rapu.

Polecam późniejszą Aquemini (5 mikrofonów The Source), jak dla mnie (naj)lepsza. Jelonek? Słyszałem same superlatywy.

Hugo: Pierwszy raz go usłyszałem, jak grał przed Apocalypticą. W ogóle nie wiedziałem kto zacz. A tu wszedł i zmiażdżył wszystkich swoimi skrzypcami. Niesamowita energia i rewelacyjny kontakt z publicznością, mistrzostwo świata.

Zmusiłeś mnie do rychłego nadrabiania zaległości! A jakiś spektakularny powrót na wzór wspomnianych Beastie Boys? Planujecie nagranie jakiegoś premierowego materiału? Znalazłem informacje na temat prac nad drugim albumem, ale nic więcej nie słychać. Chociaż może podziemne udziały?

Smuga: Nie słychać, bo tego nie upubliczniliśmy. Żadne utwory nie zostały nagrane w studio. Kawałki były nagrywane bez żadnego ciśnienia na termin zakończenia prac. Chodziło o zarejestrowanie pomysłów.
Finta: W zasadzie 80% materiału, demo, o którym mówi Smuga, mieliśmy już 2 lata po wydaniu pierwszej płyty.
Smuga: Jak dla nas to tempo rewelacyjne! Popatrz, teraz minęło 7 lat, a nagranie drugiej płyty dopiero tak naprawdę ruszyło.
Hugo: Ale tytuł płyty mamy już od jakichś 6 lat.
Finta: Parę tygodni temu weszliśmy do studia. Nadal bez ciśnienia, które czasem może by się przydało… To do was, chłopaki! No, dobra… do mnie też. Przez ostatnie lata motorem byli Smuga i Hugo, ale musimy zamieniać się rolami.
Smuga: Co 7 lat! Hehe!
Finta: Djaks, czas na Ciebie.
Djaks: Nie dzisiaj! 7 lat temu zbiłem lustro, więc już kończy się nasza zła passa.
Finta: Zdeterminowana nazwą zespołu.
Hugo: Ta płyta będzie miała status oldschoolowej już w dniu wydania.

Czekam z niecierpliwością! Ponadto, prawdopodobnie to jedyna okazja, by spytać, dlaczego powstał teledysk zanim wyszła płyta? Dlaczego taki długi czas czekaliśmy na debiutancką płytę?

Finta: Tworzymy dla innych, żeby tego słuchali, a nie dla siebie, jak to wielu deklaruje. Oczywiście zrobienie czegoś dla innych jest poniekąd zrobieniem czegoś dla siebie. W tym czasie radio nie grało, poza jednorazowymi odtworzeniami w audycjach autorskich, utworów nieznanych wykonawców z podziemia, a zrobiła to telewizja. Stąd singiel wideo.
Smuga: Jedni zbierają grzyby, inni jeżdżą na desce, a nasze hobby to nagrywanie klipów.

Teraz w programie nastał czas na kilka słów o SPUST - Waszym alter ego?

Smuga: Bardzo lubię ten projekt.
Finta: Jest to w zasadzie taka dusza Smugi i Djaksa.
Smuga: Ten S.P.U.S.T. już czeka tyle lat, że nie wiem jak go teraz ugryźć. Musielibyśmy po prostu wejść do studia i zrobić to, co teraz Kwadratura, czyli zrealizować je w profesjonalnych warunkach, coś tam zmodyfikować w tekstach. Jak inni nie mogą usłyszeć naszych numerów, to jest to takie gadanie, jak ze ślepym o kolorach.
Djaks: Najpierw skupiamy się na drugiej płycie Kwadratury, a jeszcze nie wiadomo, czy nie zagości tam S.P.U.S.T.

Na pierwszej płycie zagościł.

Smuga: Mieliśmy wtedy taki ambitny plan, że na Kwadraturze wystąpimy jako S.P.U.S.T., czyli pojawimy się gościnnie sami u siebie. Drugim ruchem było umieszczenie na płycie ukrytego kawałka S.P.U.S.T.-u zapowiadającego nadchodzącą płytę. Płyta nie nadeszła, chociaż się jej spodziewaliśmy.


Smuga, dlaczego Truka Skład możemy kojarzyć jedynie z numeru na – klasycznej już w pewnych kręgach – 600' C (pomijając czasy Klanu, gdyż wypowiadam się głosem mojego pokolenia, które w większości nie pamięta tamtych czasów)? Co się stało później? Nie chcę tworzyć teorii spiskowej, że wszędzie, gdzie członkowie Kwadratury, tam jakieś nieszczęśliwe przypadki ucichnięcia.

Hugo: Nie boisz się, że i ciebie uciszymy?
Smuga: Obyś nie napytał sobie biedy , chłopaku, rozmawiając z nami. Taka ta Karma Kwadratury Koła… Żartuję oczywiście. A wracając do sedna - pytanie powinno brzmieć, co się działo wcześniej. Kawałek został nagrany dla Volta, po tym jak nagrałem z Teobe album jako Truka Skład pt. Truka Stan. Jego nagranie finansował Warner Bros Polska, po zrealizowaniu całego materiału kontakt z wytwórnią ucichł, a my zostaliśmy z albumem i dwuletnim kontraktem zabraniającym nam upublicznienia albumu u innego wydawcy.

Czyli Warner najpierw sfinansował, potem Was – kolokwialnie mówiąc - olał? Brzmi niedorzecznie, przynajmniej dla mnie (pomijając fakt, że nie jestem obyty z mechanizmami działania muzycznych potentatów rynkowych). Gdzie jest teraz ów album?

Djaks: Ja go mam, jak by co, gdzieś tam w mp3 na kompie.
Smuga: Na naszych dyskach twardych i na moim dysku, który jest najtwardszy. Również nie wierzyłem, jak to jest, że wyłożyli kasę na nagranie płyty, której wydaniem nie byli zainteresowani. Tym bardziej, że wcześniej słyszeli nasze demo, czyli praktycznie tę samą płytę nagraną w warunkach domowych. W tamtym okresie zamiast naszego Truka Składu wydana została płyta Onara i Ośki.

Wzmianka z Onarem i Ośką to dla uważnych obserwatorów polskiego rapu niezła ciekawostka, natomiast ruch ze strony wytwórni, mówiąc delikatnie, dziwny. A nie myśleliście o publikacji tego materiału w jakiejś formie? W dobie Internetu możliwości są większe niż kiedyś (przykładem Warszafski Deszcz).

Smuga: Myśleliśmy o tym, ale bez dodatkowych ruchów promocyjnych przemknęłoby to niezauważenie. Truka Skład to nie WFD, a ja nie Tede. Już to widzę – internetowy debiut nie nagrywającego już składu za pomocą albumu nagranego 10 lat temu. Spoko, da się zrobić. Ciekaw jestem opinii dzisiejszych słuchaczy przywykłych do innych bitów.

Dlaczego właściwie Wasz utwór nie znalazł się na ścieżce dźwiękowej do Blokersów? Również jednej z ważniejszych płyt dla mojego pokolenia.

Smuga: To nie była nasza decyzja, jakie utwory tam będą zamieszczone. Cieszyliśmy się, że jakieś nasze numery być może znajdą się na tym soundtracku, a że tak się nie stało, to trudno.
Djaks: Tylko, że Kamil pyta dlaczego.
Smuga: Nie wiem dlaczego, Kamilu, ja muszę też zapytać dlaczego. Dlaczego?

Ja bym spytał swoją drogą, dlaczego ten film powstał? Nie powiem, bo wielu moich rówieśników dzięki niemu poznało hip-hop, lecz wielu ludzi pokroju moich rodziców właśnie źle myśli o hip-hopie. Ostatnio zastanawialiśmy się ze znajomymi i wywnioskowaliśmy, że z kilkudziesięciu godzin ukazujących piękno tej kultury, pan – łowca kontrowersji – Sylwester, wybrał najbardziej szokujące sceny, przedstawiające obraz hip-hopu w złym świetle. Poznaliście trochę szczegółów? Występują w nim w końcu Wasi warszawscy koledzy?

Smuga: Gdy nagrywaliśmy pierwszy album w studiu u Cameya opowiadał nam on nieco o Pei i Sylwestrze Latkowskim. Według niego to Peja najbardziej skorzystał na produkcji tego filmu. Idąc tym tropem można by wysunąć hipotezę następującą: Film Blokersi powstał, aby pomóc Pei w zaistnieniu na szerszej scenie.

Warszawa jest jedną z najpotężniejszych scen nad Wisłą. Utrzymujecie kontakt z częścią warszawskiej czołówki, która nigdy z Wami nie współpracowała?

Hugo: Nie utrzymujemy regularnego kontaktu chyba z nikim z kręgów hiphopowych. Przynajmniej ja. Ostatnio nawet zawodowo miałem większą styczność z hip-hopem, niż prywatnie. I nie mam tu na myśli tworzenia muzyki.
Djaks: Znamy trochę ludzi poprzez wspólne koncerty imprezy i inne hip-hopowe akcje.
Finta: Z kolei kiedyś koleżanka powiedziała nam, że sprawiamy wrażenie hermetycznego środowiska. Specjalnie nie dążymy do zawierania, czy zacieśniania znajomości. Czasem pomagam Proceentowi i Kuentinowi w realizacji audycji Hip-Hop Kampus na 97,1 fm i tam spotykam znajomych ze sceny.
Smuga: Z pewnością chłopaki się zgodzą, że to nie jest tak, że programowo odcinamy sie od tzw. sceny. Nagrywaliśmy i nagrywamy, bo jesteśmy swoimi fanami. Ja jestem fanem liryki Finty, Djaksa i Hugo. Djaksu zapewne uwielbia moje bity, teksty Hugo i Finty, a Finta i Hugo maja nad łóżkami plakat z mordą Djaksa i moją.

(Śmiech). Nie ma jak wsparcie swoich. Spytam sytuacyjnie o pewną aktualną produkcję. Wasze zdanie o A pamiętasz jak?. Posse-cut skupiający skądinąd warszawską elitę.

Smuga: Nie mam zdania, nie widziałem, nie słuchałem.
Finta: Też lubię powspominać, ale generalnie wolę generować materiał wart wspomnień, a te zostawić na 20 lat później.

Jak powszechnie wiadomo, w Polsce z rapu nie da się utrzymać. Co robicie prywatnie?

Smuga: Rozumiem, że pytasz, co robimy poza rapem. Mi płacą za budowanie kręgielni, nie płacone mam za: robienie bitów, uczęszczanie na kinowe seanse, siedzenie w necie, w lecie kajaki, zimą deska, całym rokiem rower.
Hugo: Zawodowo zajmuję się PR-em, a po pracy zajmuję się rodziną oraz eksplorowaniem wszelakich form opierdalania się.
Finta: Zamykając służbowe drzwi firmy budowlanej, za którymi jestem inżynierem, prywatnie nie robię nic… no może poza realizowaniem dźwięku w radiu i marzeń także poza nim, ale jedno i drugie to w sumie wolontariat.
Djaks: Zbieram puszki, handluję złomem i czasami grzybków i jagód nazbieram w lesie.

Hugo, faktycznie wspomniałeś o kontakcie z hip-hopem na szczeblu zawodowym. Opowiedz nieco o Twojej pracy podczas Warsaw Challenge. Jak czołowe polskie wydarzenie z kręgu kultury hip-hop wygląda od kuchni?

Hugo: Moja praca przy trzech ostatnich edycjach Warsaw Challenge nie była w żadnym stopniu związana z działalnością rapową, ale znajomość tego klimatu na pewno pomogła mi w pracy. A jak to wygląda? Przede wszystkim świetna robota organizatorów – pozdrawiam ZAQ i Pełasa – którzy w ciągu kilku lat rozbujali imprezę do wymiarów jednego z najważniejszych wydarzeń w hiphopowym kalendarzu w Polsce, a także znanych i szanowanych na świecie. Pracy przy imprezie jest bardzo dużo, ale trudno to porównać do jakiegokolwiek innego projektu, przy którym pracowałem. Miałem przy tym mega fun, będąc w samym środku wielkiego hiphopowego wydarzenia.

Dzięki. Tym bardziej, że jestem wielkim fanem tej imprezy. I jak wspominałem, przygodę z Wami zacząłem od Siły Woli. Niestety, dla mnie i rówieśników piractwo było powszednim chlebem, a kupno płyt czymś obciachowym. Dzisiaj, z perspektywy czasu, śmiało mogę ocenić, że być może przyczyniłem się do Waszego rozpadu. Proszę o wyrozumiałość, dopiero niedawno wkroczyłem w świat zarabiania. Kupiłem Waszą płytę niedawno na Allegro, z odbiorem osobistym u właściciela Promilu. Jak odnieślibyście się do tej sytuacji? Bootleg, czy rzeczywiście prawdziwa i oryginalna Siła Woli?

Finta: Oczywiście jestem za kupowaniem oryginalnych płyt. Ale proszę cię, skończmy z tą powszechnie wygłaszaną hipokryzją. Śmieszą mnie ci wszyscy nagle-święci. Chodzi przecież tylko o ich płyty i ich kieszeń. Stało się to ich interesem, to do tego nawołują.
Płyty, czy kasety nigdy nie były specjalnie tanie. Natomiast nie pamiętam, żeby zakup oryginału był czymś obciachowym, jak mówisz. Każdy chciał mieć oryginał. Wolę oryginały już nie tylko ze względu na lepszą jakość audio od mp3, ale także coś namacalnego, co pozwala ci celebrować umieszczanie płyty w odtwarzaczu i przeglądanie okładki podczas słuchania muzyki. To też zazwyczaj przewaga nad bootlegiem. Pewnie z czasem płyty CD zajmą kolekcjonerskie miejsce winyli. A tymczasem mówię:
 
Te, artysta, przestań pieprzyć!
Czas pogodzić się z mp3.
Nie ma o co kruszyć kopii.
Piszesz?!
No, to weź się popisz!

Czasami przegrywało się jakąś kasetę czy płytę od kolegi, szczególnie trudno dostępną, czy praktycznie wcale. Paradoksalnie wielokrotnie dopiero po takim właśnie zapoznaniu się z czyjąś twórczością kupowałem oryginał. Inaczej nie poznałbym np. Double Pact – oryginał dostałem dopiero ze Szwajcarii. Wszystko należy więc umieć wyważyć.
Smuga: Nie przyczyniłeś się, zatroskany Kamilu, do naszego rozpadu, bo - jak już ustaliliśmy wcześniej - Kwadratura Koła nigdy się nie rozpadła. Myślę, że kupiłeś prawdziwą i oryginalną Siłę Woli. Sam święty nie jestem. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jakby kasa ze sprzedaży płyt trafiała do naszych kieszeni, namawiałbym Cię do kupowania oryginałów. Też lubię pomiętosić okładkę, jak Finta, jednak jak podoba mi się utwór lub album - nie cofnę się przed niczym.
Hugo: Słuchacz ma trzy dychy w kieszeni i wybór: kupić płytę Kwadratury czy jakąś inną. Jeśli kupi inną, staje przed kolejnym wyborem: ściągnąć płytę Kwadratury czy jej nie posłuchać. To ja wolę żeby ściągnął.

Nietypowy i ciekawy punkt widzenia. A czy polskiemu podziemiu brakuje świeżości? Poziom pomiędzy mainstreamem i podziemiem się wyrównał, ale dlatego, że czołowe marki podziemia nierzadko przewyższają reprezentacje mainstreamu. Ja jednak odnoszę wrażenie, że w dużo głębszym podziemiu wszystko brzmi podobnie. Podzielacie moje zdanie? Czy – gdy byliście jeszcze w podziemiu – było podobnie?

Hugo: Jeśli chodzi o podziemie to ja byłem ostatnio pod Centralnym, coś tam niby remontują, ale powinni zburzyć to wszystko w cholerę i postawić dworzec z prawdziwego zdarzenia, do kroćset!
Finta: Akurat architektura Centralnego mi się podoba. Ale do rzeczy: kiedyś jeśli nie brzmiałeś podobnie, to byłeś dziwny, albo nie robiłeś rapu. Pomimo, że popularne było negatywne pojęcie ksero, środowisko które je wypowiadało odrzucało jednocześnie odmienność, nieprzystosowanie do wyznaczonego przez nie wzorca. Niektórzy jednak dzięki swej konsekwencji stworzyli własny styl, wpływający na pożądaną dziś różnorodność – stąd nieoczekiwane alianse. A jeśli chodzi o dzisiejsze podziemie – za mało śledzę, co się w nim dzieje, żeby się wypowiadać.
Smuga: Jeśli polskiemu podziemiu brakuje świeżości, mielibyśmy do czynienia z nieświeżym podziemiem. Jak coś ci śmierdzi w lodówce, to co robisz?
Hugo: To zależy. Ja zmieniłem lodówkę.

Z kolei ja mam całoroczny alergiczny katar, na szczęście. Abstrahując już od zapachów, Smuga, przybliż poszczególne etapy Twojej produkcji.

Smuga: Jeśli znajdę interesujący sampel, zaczynam od niego – bawię się nim, owijam gazetami, mocze w tartej bułce, tnę, skracam, zmieniam prędkość itp. Układam perkusję, korzystając ze swej biblioteki dźwięków tworzonej latami. Szukam dobrej barwy werbla, mocnej stopy, czystych skarpet, talerza, sztućców. Podstawa to mieć jak najwięcej samemu znalezionych dźwięków. Lubię także syntetyczne brzmienia, więc nie stronię od emulatorów urządzeń np. Polysix, junox, fm-7 i takie, takie. Za ich pomocą da się wygenerować głęboki bas i wiele ciekawych barw. Składam wszystko we Fruity Loopsie, rzeźbię, słucham równo tysiąc razy. Soundforge'a używam do masteringu całości oraz do cięcia poszczególnych sampli. Chłopaki nagrywają w studio wokale, do mnie trafiają one w formacie .wav, wtedy w Cubasie tnę wokale i układam je do ostatecznej wersji kawałka. Gotowy utwór wymaga masteringu, który zlecamy profesjonalistom, gdyż sam nadaję się jedynie do tarcia chrzanu lub skręcania karuzeli. Ewentualnie do drylowania wiśni.

(Śmiech). Wspominaliście często o dziewczynach i imprezach, a Ten Jeden Numerek to stricte baunsowy utwór. Finta, czy impreza, będąca planem teledysku, była jedną z Waszych lepszych i najbardziej pamiętliwych imprez?

Finta: Hmm… Moich niewątpliwie, bo z jedną z dziewczyn zabawiłem już na kilka lat.

Zatem teza, że kultura hip-hop jednoczy ludzi, nie jest kłamstwem. Szkoda trochę, jedna z moich bliższych koleżanek (niezajęta) jest nie mniejszą fanatyczką Beastie Boys od Ciebie (pozdrawiam Karolinę).

Finta: Zauważam, że użyłem czasu przeszłego, w teraźniejszym dajmy więc kulturze hip-hop robić swoje…

Skontaktuję się z nią. A twoja przygoda z Holandią? Niewiele znalazłem na ten temat.

Finta: Studiowałem tam przez pół roku. Zagrałem koncert w Wageningen, zajrzałem też na koncerty holenderskich raperów tam i w Eindhoven. Fajny czas.

Pół roku jest dość krótkim okresem. Dobytek kulturowy Holandii miał jakiś decydujący wpływ na to? A przybliżyłbyś trochę opinii o holenderskiej scenie? Przyznam, że oprócz nazwy La Melodia i połowy Foreign Exchange niewiele kojarzę.

Finta: Dobytek kulturowy z pewnością umilał czas. Rap stał tam na wysokim poziomie, nawet ten niemainstremowy. Rzuć uchem na twórczość Terileksta, czy SpaceKeesa.

Sprawdzę bezapelacyjnie! Ze względu na moje animacyjne skłonności, muszę spytać. Jak spoglądacie na hip-hop? Wyłącznie przez pryzmat rapu szanujecie każdy z pozostałych elementów kultury, czy interesujecie się i udzielacie w pozostałych? Od Ciebie Djaks chciałbym usłyszeć odpowiedź, jak mocno czujesz się w turntablismie?

Hugo: Nie spoglądam wcale. Kiedyś oprócz rapu malowałem graffiti, dziś nie udzielam się w kulturze hip-hop. Jestem daleko od tego. Nie znam się, nie orientuję się.
Finta: W Polsce był jeszcze piąty element – deskorolka i to od niej zacząłem swoją przygodę.
Smuga: Mnie interesują jedynie bity, muzyka w ogóle. Kultura hip-hop ciekawi mnie poprzez rap (jeśli tekst mnie w jakiś sposób porusza) oraz pod kątem sposobu, w jaki dany utwór został zbudowany.
Djaks: Wiesz to jest tak... Jest zespól rockowy – wokal, gitarzysta, perkusista, gitara basowa itp. Tak samo w składzie hip-hopowym jest mc, dj, ktoś tam pyka na MPC i, z tego co pamiętam, kiedyś na koncertach bywał często gość bębniący na bębnach. Nie interesuje mnie turntablism. Traktuję gramofon po prostu jako instrument, na którym gram w określonym składzie i robię to po swojemu bez żadnych ustalonych zasad. Hip-hop to nie sport. To tak jak by oceniać, kto gra lepiej na gitarze: Hendrix czy Santana. Oni mieli własne zajawki – każdy grał i improwizował po swojemu, a nie jak w karate – technika taka czy sraka, ja lepszy ty gorszy. To tyle.

A przybliżyłbyś szczegóły swojej współpracy z zespołem TESTOR?

Djaks: To stare dzieje, nie pamiętam już który to był rok. Nagrywaliśmy kiedyś na Kwadraturę w studiu DBX na Woli u Jacka Melnickiego. Jacek powiedział, że jest zespół Testor grający coś w stylu Limip Bizkit i Incubus, nagrywają właśnie u niego i chcieliby kilka prostych skreczy. No więc kontakt przez Jacka i drapnąłem skrecze na ich album "100 %". Potem występ z nimi w programie Rower Błażeja i tak w zasadzie szybko się urwało. Przestali grać czy coś tam... nie pamiętam już.


Ostatnio głośno było o dzieciaku z okładki albumu Biggie Smallsa. Nie wygląda na to z kolei, byście wzorowali się na Illmatic Nasa, ponieważ ów młodziak z Waszej okładki nie przypomina archiwalnej fotografii któregoś z Was. Przyznam, że oryginalny patent.

Hugo: Za to słuchawki są Djaksa.
Finta: Pomysł zrodził się w głowie i aparacie Darka Korzuna. Muzyka dodaje nam – dzieciom miasta – siły.
Djaks: Wykonywałem tylko polecenia, mianowicie porwałem i dostarczyłem im tego
dzieciaka.

Domniemam, że Technics również jest Djaksa? Przykładowo Premier słynie ze swojego przywiązania do Akai.

Djaks: Ja nie jestem przywiązany do tego Technicsa. To on wraz ze swoim bratem bliźniakiem przywiązani są do mnie. Więź ta trwa już około 15 lat i chyba jeszcze mnie ten sprzęt przeżyje. Rzadko ich używam, więc są w idealnym stanie (śmiech).

Zacznijmy temat powstania. Zawsze chciałem porozmawiać z Warszawiakiem o powstaniu, lecz nie sądziłem, że trafi się owa okazja przy tak zaszczytnej sposobności. Jesteście z Woli, dzielnicy wyjątkowo odciśniętej piętnem powstania. Interesuje mnie, czy rozmawialiście kiedykolwiek z którymś naocznym świadkiem walk. Wiadomo, często rozmowa jest unikatowym źródłem, bardziej niż najlepsze podręczniki.

Finta: Dziadek opowiada o swojej rodzinie. Sam był w tym czasie w Batalionach Odra w Szczecinku. Babcia mieszkała na Pradze, ale nie dane mi było usłyszeć jej opowieści.
Hugo: Nie miałem okazji. Dziadków nie ciągnę za język w sprawie tamtych czasów, każdy przeżywa to na swój sposób i ja to szanuję. Trochę czytam, Muzeum Powstania Warszawskiego znam chyba na pamięć. Zresztą spędziliśmy tam wiele godzin choćby podczas kręcenia teledysku, kiedy było całe do naszej dyspozycji.
Smuga: Wojenne historie o przerzucaniu ludzi przez granice, szmuglowaniu broni, dostarczaniu meldunków itp. znam od babci, żyjącej wtedy w Katowicach.

Zazdroszczę, ponieważ byłem tylko raz. Podziwiam celebrację tej rocznicy w Warszawie. W naszych stronach owszem, zatrzymują się ludzie o 17:00, ale wyłącznie jak mają czerwone światło.

Finta: Ciekawe dlaczego kamera telewizji filmuje wtedy zawsze skrzyżowanie. Pewnie z tego samego powodu, co wspomniałeś. Tu prawie co drugi nie wie, co się wydarzyło 1 sierpnia 1944 r. i dlaczego wyją syreny. Więc o czym my mówimy? Nie chodzi tu przecież o apoteozę decyzji politycznej o wybuchu powstania, ale o pamięć o cierpieniu Warszawy. To jak zapalenie znicza na grobie.
Hugo: Nie emocjonuję się tym. Każdy decyduje sam, co jest mu bliskie i co będzie upamiętniał. W Polsce zwykle szacunek i pamięć mieszają się z pluciem na świętości. Najlepszym przykładem katastrofa smoleńska i kolejne dni, tygodnie, miesiące. W tym roku mieliśmy kontrowersje związane z rocznicą Powstania i komentarzami Sikorskiego, z kolei po śmierci Jana Pawła II Gazeta Wyborcza promowała koszulki z treścią nie płakałem po Papieżu. Niech sobie każdy upamiętnia co chce i szanuje to, co ma w dupie, ale innym jest bliskie.
Smuga: Piękniej bym tego nie ujął.
Finta: Racja. Natomiast, co do wspominanych przez Hugo kontrowersji wokół słów Sikorskiego o tragedii, jakim było Powstanie Warszawskie, to sami powstańcy są podzieleni – vide: Bartoszewski i Chrzanowski.

Rzeczywiście. Jednak Warszawa dba o swoją historię. Niemal na każdym kroku znajduje się jakiś monument upamiętniający dane zdarzenie sprzed lat. Większość Waszego kolektywu z zamiłowania interesuje się starszymi czasami (szczególnie burzliwych lat trzydziestych). Będąc z Warszawy to naturalne, czy jest to kwestia osobowości?

Finta: Z pewnością jest tu klimat sprzyjający do wywoływania ducha tamtych lat.
Hugo: Nie wiem skąd się u mnie wzięły takie zainteresowania. Czy Warszawa ma na to wpływ? Z pewnością tak, ale w Polsce nie brakuje innych miejsc, w których jeszcze dziś słychać echa strzałów. Moje zainteresowanie historią jest szersze, choć bardzo wybiórcze.
Djaks: Ja na filmy i fotografie sprzed wojny mogę patrzeć godzinami. To ekscytujące widzieć te same miejsca podobne twarze, a jednak zupełnie inny świat, o którym wiesz, że kiedyś istniał i pozostał tylko na kliszach.

Mnie również interesuje historia i odległe czasy. Nierzadko obnoszę się z tym, nosząc kaszkiet, kiedyś dosyć popularny. Niestety nie każdy dostrzega przesłanie, mówiąc, że wyglądam jak O.S.T.R. Posiadacie jakiś taki rekwizyt, gest, upodobanie?

Finta: Lubię przedwojenne piosenki, słucham swingu, no i tańczę lindy hop. Jeśli natomiast chodzi o rekwizyty, to czasem noszę Tissota z lat 50-tych, a na koncertach występujemy niekiedy w kapeluszach.
Hugo: A ja mieszkam w bloku z lat 50-tych.
Djaks: Ja obecnie mieszkam w kamienicy z lat 20-tych i to nie żart. Czasami myślę, ile w tych murach było krzyków, bólu i cierpienia.
Smuga: Kręci mnie odkrywanie ładnych piosenek z dawnych lat – do 1980 roku, mniej więcej. Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że dzisiejsza muzyka to w większości gówno, tudzież kał. Kiedyś muzykę pisał wykształcony kompozytor, tekst tworzył utalentowany autor, a wykonanie powierzano wybranym artystom. Powstawały przeboje, które mogą podobać się w każdej epoce. Skąd teraz pogląd, że każdy może wszystko? Owszem, każdy może wszystko – spier… Podziwiam szczerze artystów sprzed lat.

Występ w kapeluszach, intrygująco. Zatem gdzie moglibyśmy zobaczyć Was niebawem? Koncertujecie gdzieś poza Warszawą?

Hugo: Musiałbyś spytać naszego menadżera.
Finta: Teraz grywamy zupełnie okazjonalnie. Ale jesteśmy otwarci na propozycje.



Toteż uruchomię odpowiednie kontakty! Zapraszam na serię standardowych pytań, niezmiennych dla każdego mojego gościa:

Zagłębie Dąbrowskie, region, w którym mieszkam, składa się z czterech głównych ośrodków: Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Będzin i Czeladź. Czy mieliście jakąkolwiek styczność z zagłębiowską kulturą hip-hop? Występowaliście w pobliżu? Współpracowaliście z kimś stąd? Ktoś zrobił na Was wrażenie? O kimś słyszeliście? Może jakieś przyjemne wspomnienie związane z tym miejscem?

Hugo: Byłem kiedyś w Sosnowcu na meczu Zagłębie-Legia. I na weselu u kumpla gdzieś w Twojej okolicy. Grał bardzo fajny zespół celtycki.
Finta: Pracowałem ostatnio z chłopakami z Sosnowca i Piekar Śląskich. Wiem, że nie przepadacie za sobą – Zagłębie za Śląskiem i odwrotnie. Natomiast z zagłębiowskim hip-hopem nie miałem styczności. Najbliżej graliśmy w Krakowie, ale to nie Zagłębie.
Smuga: Niestety niewiele wiem o zagłębiowskiej kulturze hip-hop, ale identyczną wiedzę mam na temat większości rejonów naszego kraju. Może nawet słyszałem kogoś, nie wiedząc , że pochodzi z Zagłębia. Na występy z chłopakami nie jeździłem, bo to demoralizuje. Możesz nam kogoś polecić, znajdziemy w necie.

Oczywiście, lecz poza programem. Kultura hip-hop w Zagłębiu ma ogromny potencjał. Posiadamy kilka nazwisk kojarzonych szerzej, upatruję w niej jednak perspektywę rozwoju, która zaowocuje w przyszłości i sporo namiesza. Kilka słów dla rozwijającej się sceny i młodych aktywistów, od starszych stażem kolegów po fachu.

Djaks: Rób hip-hop po swojemu, tak jak go czujesz, bo możesz jeszcze nie wiedzieć, że masz do powiedzenia coś, na co czeka nawet cały świat.
Finta: Dobrze mówi.
Smuga: I olać krytykantów, którzy sami nie nagrywają, a mają masę dobrych rad.
Hugo: Tych, którzy nagrywają, też olać.

Niestety powoli musimy kończyć. Z dwojga złego: Końcowe pozdrowienia rodem z kiczowatego talk-show lub komentarz do bieżących wydarzeń ze świata? Ewentualnie stawiam na Waszą inwencję twórczą.

Hugo: W moim poduszkowcu jest pełno węgorzy!
Djaks: Pamiętajcie, że każdy z was jest kimś wyjątkowym i bardzo ważnym na tym świecie, i nie pozwólcie by tę dumę odebrali wam ci, którzy próbują ustalać zasady, jak macie żyć i co jesteście wg nich warci. Peace!!!
Finta: Pokój ludziom dobrej Woli!
Smuga: Pozdrawiam byłych, aktualnych i przyszłych słuchaczy Kwadratury Koła! Dzięki za rozmowę, Kamilu.

Dziękuję za inspirującą rozmowę i możliwość konfrontacji. Niewyobrażalnie zyskałem. Do zobaczenia na Warsaw Challenge 2011, wpadnę z Waszą płytą i pisakiem!

Finta: Dzięki! A co z Karoliną?
Smuga: Mówisz o mojej siostrze? Hmm… Nie powiemy jej o tej rozmowie – nie będziemy się musieli tłumaczyć, że zapomnieliśmy wspomnieć o naszej wokalistce z pierwszej płyty. Żart. Mieszka w Anglii od wielu lat, śpiewała na pierwszej płycie refreny trzech utworów, na albumie umieściliśmy tylko dwa. Póki co nie mamy śpiewanych partii na drugim albumie.
Finta: Pytałem o Kamila koleżankę.

Warsaw Challenge jest jak samczy wypad na ryby – tradycyjnie bez żadnych kobiet. Miałem spytać o Karolajnę, lecz bałem się przed ośmieszeniem, że przekręcę lub przeoczę fakty. Tym samym mamy komplet. Powtórnie dziękuję!

Przeczytaj The Rep Grows Bigga: Pilot








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rzuć okiem na najpopularniejsze wpisy...

...jeśli jeszcze nie widziałeś pozostałych!